Komunikat o błędzie

Deprecated function: Function create_function() is deprecated w views_php_handler_field->pre_render() (linia 202 z /var/www/d7/sites/all/modules/views_php/plugins/views/views_php_handler_field.inc).

Z Leną Wicherkiewicz o...

...wystawie "Cielesne kontinuum" w 13 muzach, pozbawianiu ciała mięsnego ciężaru i niezwykle pojemnej metaforycznie skórnej powłoce.

Szczecin Główny: Tytuł wystawy wpisuje w jej koncepcję zjawiska ciągłości i trwania. Cielesność jest tematem, który pod różnymi postaciami nieprzerwanie pojawia się w sztuce. Chciałabym się dowiedzieć jakie są źródła Pani zainteresowania tym zagadnieniem ponieważ, w odniesieniu do tradycyjnych form przedstawiania ciała, ekspozycja może być dla widzów bardzo zaskakująca.

Lena Wicherkiewicz: Kiedy myślimy o przedstawianiu ciała w sztuce, zwykle kojarzy się nam ono bardzo bezpośrednio: z aktem, w malarstwie, rzeźbie lub też, w odniesieniu do współczesnej twórczości, z tzw. sztuką ciała. W obydwu przypadkach wobec ciała przyjmujemy pozycję nadrzędną, ono jest obiektem – obserwacji lub działań. Wystawa „Cielesne kontinuum” nie prezentuje takiego stanowiska. Jest bardziej „empatyczna”. Myślę o cielesności jako o właściwościach naszego organizmu w sensie biologicznym, percepcyjnym, ale również duchowym. Podjęłam się realizacji tego rozbudowanego projektu, ponieważ temat cielesności interesuje mnie od lat, jest mi bliski, interesuje mnie także w psychologicznym kontekście. Niniejsza wystawa jest podsumowaniem moich wcześniejszych działań w ramach projektu: rozmów z artystami poruszającymi problematykę cielesności oraz esejów napisanych przeze mnie na temat ich twórczości. Ciało jest swoistym wehikułem życia, „materia”, w którą jesteśmy obleczeni przez cały czas naszej egzystencji. Jest ono również ośrodkiem komunikacji: decyduje o odbieraniu bodźców z otoczenia i ich przetwarzaniu, konstytuuje tworzenie się relacji. I tu istotnym staje się pojęcie kontinuum. Kontynuacja nie dotyczy jedynie przekazywania życia, lecz także ciągłej relacji z innymi cielesnymi bytami – nie istniejemy w oderwaniu od innych ciał, organizmów. Cielesność jest to rodzaj pewnej esencji, energii życiowej, która trwa nieprzerwanie.

 

Można także powiedzieć, że ciało z jego właściwościami, ograniczeniami, jest czymś od czego nie jesteśmy w stanie uciec...

Tak. W tym miejscu warto poruszyć także kilka innych aspektów, jak to, że coraz częściej sami „odcinamy się” od ciała, żyjąc w wirtualnym świecie, tworząc wirtualne relacje. Współczesna rzeczywistość nie sprzyja rozwijaniu w pełni naszej zmysłowej, cielesnej natury. Kultura preferuje niektóre zmysły, sprawia, że pełnią dominującą rolę, jak na przykład zmysł wzroku. Dotyk i powonienie, które były kiedyś zupełnie podstawowymi zmysłami, pozwalającymi na orientowanie się w świecie są – w kontekście iluzorycznych, wirtualnych sytuacji – zepchnięte na margines. Wystawa dotyczy między innymi takiej rudymentarnej relacji, zmysłowego bytowania w świecie z innymi ciałami – nie tylko ludzkimi, ale też zwierzęcymi czy roślinnymi.

 

Podkreśla więc Pani to o czym często zapominamy, że ciało, to nie tylko ciało człowieka, ale to każdy inny organizm, który żyje, i funkcjonuje, a także reaguje na człowieka.

Oczywiście. I właśnie to, co się dzieje pomiędzy bytami cielesnymi jest także obszarem, który interesuje zarówno mnie, jak i artystów uczestniczących w tym projekcie.

 

Odnośnie artystów biorących udział w wystawie, narzuca się pytanie w jaki sposób dobierała Pani prace, które można zobaczyć podczas trwania ekspozycji? Większość z nich istniała jeszcze przed powstaniem jej koncepcji. Czy pomysł na potraktowanie każdego z dzieł na zasadzie indywidualności powstał w trakcie poszukiwań czy też przyświecał Pani od samego początku myślenia nad wystawą?

Na przekór temu, co mówiłam o współzależności i relacyjności, przy planowaniu wystawy cały czas przyświecał mi pomysł, aby we wnętrzu galerii stworzyć odrębne przestrzenie dla każdej z artystek oraz dla duetu artystycznego. Chciałam, aby relacje i dialog pomiędzy poszczególnymi fragmentami ekspozycji tworzyły się w wyobraźni widzów. Moim zamiarem nie było zbudowanie wystawy zbiorowej, w której pewne konteksty zostaną oglądającym „narzucone” z góry. Nie do końca udało się to wydobyć, ponieważ przestrzeń tu, w 13 muzach, ma swoje uwarunkowania. Mam jednak nadzieję, że zamysł podziału przestrzeni jest na tyle mocno zasugerowany, że będzie on akcentem, na który widzowie zwrócą uwagę. Jeśli chodzi o dobór artystów, wybrałam tych, których twórczość była mi znana. Są oni mi bliscy ze względu na obszary, które ich interesują i poruszają w swojej sztuce. Na wystawie w większości prezentowane są prace już wcześniej istniejące, nie realizowane „na zamówienie” projektu. Wyjątkiem są rysunki Basi Sokołowskiej, które powstały w trakcie mojej pracy nad projektem, podczas pisania esejów i przeprowadzania rozmów z poszczególnymi artystami, lecz zupełnie od mojej pracy niezależnie. Potem zadecydowałyśmy, by włączyć je do wystawy. Jedna z prac została odtworzona z funkcjonującej wcześniej – „Love Letters” Doroty Buczkowskiej. Z kolei instalacja Tatiany Czekalskiej i Leszka Golca powstała in situ, ale na podstawie konceptu, który był już materializowany w innych miejscach. „Nowości” nie ma, ale takie było założenie projektu. Bardziej zależało mi na przybliżeniu się, na dogłębnym przyjrzeniu się zagadnieniu cielesności, które od dłuższego czasu obecne jest w działaniach i refleksji zaproszonych przeze mnie artystów, niż, poprzez mój projekt, inspirować ich do realizowania nowych pomysłów na „zadany temat”. Chciałabym jeszcze dodać, że tkanką wystawy jest też tekst – fragmenty moich esejów, będące elementem całego projektu. One towarzyszą pracom artystek i duetu artystycznego. Mam nadzieję, że właśnie bardziej w poetycki sposób „towarzyszą” niż wyjaśniają czy komentują.

 

Jako „nową” można określić formę prac, każdy z artystów mówi o cielesności swoim własnym indywidualnym głosem, przybierającym różnorodne formy. Niewiele jest dzieł z tzw. klasycznych sztuk jak grafika, malarstwo itp.

Wbrew pozorom ta wystawa jest dosyć klasyczna, jest wiele prac w tradycyjnych mediach: w malarstwie i rysunku. Są także obiekty. Nie ma natomiast prac interaktywnych czy wideo, chociaż przez chwilę zastanawiałam się, czy nie włączyć do ekspozycji jednej z prac wideo Doroty Buczkowskiej. Dobierając prace, zależało mi na tym, aby media, w których zostały wykonane, miały także „cielesny” charakter. Dziedziny takie, jak rysunek i malarstwo, są „blisko ciała” – wykonując je trzeba zaangażować ciało: ramię, dłoń. Podobnie jest w przypadku obiektów, które są kształtowane poprzez bezpośredni gest artysty. Prace malarskie, szczególnie te wykonane przez Dorotę Buczkowską, są bardzo haptyczne. Takie podejście wywodzi się bezpośrednio z jej wcześniejszych prac rysunkowych, które wykonywała kosmetykami. Później podobne formy zaczęła „przekładać” na język i materię malarstwa. Większość realizacji prezentowanych na wystawie jest wykonana w „mediach cielesnych”, jednak żadna praca nie zawiera bezpośredniego przedstawienia ciała.

 

Bardzo dla mnie interesującym aspektem jest skonfrontowanie idei wystawy z tym w jaki sposób ciało funkcjonuje w kulturze. Wizualność, fizyczność jest obecna, jednak najczęściej poprzez kody cielesności jakim epatuje popkultura, media. A w przypadku Pani projektu nacisk jest kładziony na inne akcenty. Ciało nie tylko jako fizyczność ale bardziej jako metafora granicy, która oddziela istotę człowieka od świata zewnętrznego.

Dlatego istotnym elementem w koncepcji wystawy stała się skóra. To tematyka, która jest mi szczególnie bliska. W psychologii istnieje koncepcja „ja - skóra”, mówiąca o tym, że już od chwili narodzin człowiek poznaje siebie poprzez granice ciała, które wyznacza skóra. Z jednej strony odgradza nas ona od świata, oddziela, rysuje naszą tożsamość, lecz jednocześnie – jest obszarem wymiany i relacji. Jest półprzepuszczalna, uwrażliwiona, posiada otwory, miejsca, przez które następuje komunikacja, przenikanie. Ma zdolność ujawniania, bądź ukrywania emocji. Skóra dotyka i jest dotykana. Jest naszą granicą, zarówno dosłownie, jak i symbolicznie oraz w psychicznym planie.

 

Pojęcie skóry jako membrany kojarzy mi się z tym co Mary Douglas pisała odnośnie peryferii ciała, że są one bezbronne i jednocześnie najbardziej narażone na atak. Lynda Nead z kolei mówiła o peryferiach jako o miejscach najbardziej złożonych w konstrukcji symbolicznego znaczenia. Myśląc o Pani wystawie zastanawiam się czy części prac nie można odnieść do tych słów. Jakby obdzierają one cielesność z jej materialnego ubioru kierując uwagę widza na duchowość, indywidualność narażoną na atak przez to, co zewnętrzne.

Zaprezentowane prace mają bardzo subtelny charakter. Myślę, że pewnie pojawi się określenie wystawy mianem „kobiecej”. Także z tak prostego powodu, że wśród osób zaproszonych do projektu dominują kobiety. Eteryczność prac sprawia, że ciało zostało jakby pozbawione mięsnego ciężaru i kontekstu. Odwołując się do Pani słów, dobrym przykładem zobrazowania wspomnianych koncepcji, jest twórczość Magdy Moskwy. Jej malarstwo stawało się coraz bardziej „cielesne” pod względem tematu: od umownych, lecz intensywnych, niemal hipnotyzujących, przedstawień postaci ludzkiej, którym z czasem zaczęły towarzyszyć części ciała, też umowne, symboliczne: sztuczne pukle włosów, paznokcie, otwory, aż do preparatowego, niemalże cielesnego fragmentu, jakimi są jej ostatnie, prezentowane na wystawie, realizacje. Obrazy Magdy ewoluowały w stronę cielesności pod względem użytej materii: początkowo podłożem było płótno, następnie - deska pokryta zaprawą kredową, aż do bardzo „namacalnej” formy reliefu/obiektu, jakimi są ostatnie jej prace. Można ten artystyczny proces określić jako „zbliżanie się do ciała”. Jej obrazy wywołują iluzyjne wrażenie powierzchni skóry, wydają się być dotkliwe, wskazują na kruchość i wrażliwość naszej cielesnej powłoki. Z drugiej strony Magda tworzy specyficzne kaftany, które wydają się być niczym pancerze, chroniące nas, ale jednocześnie wskazujące na powstające w naszym ciele ograniczenia i usztywnienia.

 

I nie chronią one ciała na całej powierzchni. Jego peryferie wciąż są delikatne i bezbronne. Także wobec upływającego czasu...

Delikatność peryferii ciała, lecz może niekoniecznie jego bezbronność, ujawniają kapilarne realizacje Izabeli Żółcińskiej. Kruche naczynia krwionośne docierają do najdalszych zakątków naszego ciała, są współdziałające i współodpowiedzialne, lecz także – wywrotowe, wykorzystują bowiem zjawisko odwrotnego przepływu. Wobec spraw ostatecznych nasze ciała są bezbronne, ale czas, który jest nam dany, możemy głęboko i mądrze przeżyć wraz z nimi/w nich/dzięki nim. Ciało jest co prawda tylko tymczasowym mieszkaniem, naszym osobistym wehikułem, lecz podróżując w nim, możemy budować relacje, związki, kontynuacje, możemy także, dzięki niemu, dotrzeć w duchowe rejony.

Foto: 
mat. organizatora

Zobacz również