Komunikat o błędzie

Deprecated function: Function create_function() is deprecated w views_php_handler_field->pre_render() (linia 202 z /var/www/d7/sites/all/modules/views_php/plugins/views/views_php_handler_field.inc).

Z Budyniem i Bajzlem, czyli Babu Królem o...

...nowych płytach Babu Króla i Bajzla, polskiej scenie muzycznej, wspomnieniach związanych ze Szczecinem i nie tylko. Zresztą, przekonajcie się sami.

SzczecinGłówny: Fajnie się wraca do Szczecina? Ile Was nie było?

Bajzel: Ja tu zawsze przejazdem byłem, ale bardzo lubię Szczecin, odkąd pamiętam przypominał mi miasto Batmana, takie ciemne, mroczne. Mam straszny sentyment do tego miasta.

 

Jesteśmy na dłuższą chwilę przed wydaniem Waszej nowej płyty, która będzie nosić tytuł…

Bajzel: Baobab?

Budyń: Może bez znaku zapytania. Jak to będzie wyglądało „BaBu Król wydał nową płytę Baobab?”…

Bajzel: Nie ma dokładnej daty wydania. Jacek, kiedy się wyrobimy, do końca roku?

Budyń: Bardziej na przełomie. Może grudzień, styczeń, luty. Super byłoby w grudniu, ale to też nie zależy tylko od nas .

Bajzel: Nie chcemy też się sami cisnąć, zobaczymy.

 

Budyń, w którymś z wywiadów powiedziałeś, że wychodzicie na scenę, żeby dzielić się poczuciem wolności i miłości. Podzieliliście się dziś trochę?

Budyń: Jak człowiek coś kiedyś powie…

Bajzel: To później musi się tłumaczyć, ale to ładne było!

Budyń: Nas po prostu jara granie i to jest zaraźliwe. Kiedy Ciebie coś jara…

Bajzel: Możesz to innym pokazywać.

 

W innej rozmowie wspomniałeś, że dwie osoby na scenie to już tłok, a dzisiaj sami zapraszaliście tłum do zabawy na scenie.

Budyń: Koncert, żeby nie był formą wrednego onanizmu, musi zakładać wspólnotę i to pomaga zespołowi, kiedy czuje że ludzie przyszli na koncert. Jeśli zespół jest to w stanie z powrotem oddać, tworzy się przyjemna cyrkulacja pomiędzy muzykami, a fanami. Jest to swojego rodzaju perpetuum mobile.

Bajzel: Jeśli czujesz tę samą energię, co ludzie, to już nie wymiękasz, nie jesteś przytłoczony tą energią, bo sam ją wprowadzasz.

 

Ostatnio wśród polskich artystów popularne jest śpiewanie poezji.

Budyń: To dobrze! Nawet nie podpierając się tekstami osób, którzy deklarują się jako poeci, jest dużo piosenek bigbitowych, których tekst, nawet jeśli wyciągnąć go z kontekstu muzyki, jest ładnym wierszem. Mnie i Piotrka chyba po prostu jarają ładne teksty. [w tym momencie Budyń musiał nas niestety opuścić - red.]

 

Przy okazji „Steda” opowiadaliście, że najpierw była muzyka, potem Budyń przyniósł wiersze Stachury i nastąpiło „zasysanie”. Jak to wyglądało przy „Baobabie”?

Bajzel: Zaczynaliśmy tutaj. Jacek zadzwonił i powiedział, że zaprosili nas, żebyśmy zagrali w Kanie, a potem żebyśmy zrobili imprezę djską. Postanowiliśmy specjalnie przygotować repertuar na nią. Nazwaliśmy ją „Dance Mission”. Potem chcieliśmy nagrać z tego płytę i zaczęliśmy ten repertuar wykorzystywać. Okazało się jednak, że nie do końca się lepi z naszymi nowymi wizjami dzięki czemu powstały kolejne pieśni.

 

Rozmawiamy na trzy dni przed premierą Twojej solowej płyty…

Bajzel: O, zapomniałem! Jezus Maria, to już za trzy dni! Nie mam wytwórni, wszystko ogarniamy sami, udostępniamy materiał za darmo. Jak się spodoba, proszę udostępniać.

 

Powiedz coś o tym krążku. Nigdzie nie ma o nim informacji, o singlu nie wspomnę.

Bajzel: To jest kompletna tajemnica! Chciałem oczyścić swój komputer, bo brakował mi miejsca i znalazłem sterty improwizacji, które co jakiś czas nagrywam. Wyszło mi z tego trzy godziny wyselekcjonowanego materiału! Z tego wybrałem jeszcze lepsze fragmenty i powstała taka dziwna płyta. W październiku chcę do tego dołączyć książeczkę zielarska  i wydać wszystko jako album z rysunkami.

 

Pochodzicie z naszego regionu, Budyń – Choszczno, Ty – Świnoujście, więc na pewno bywaliście w Szczecinie.

Bajzel: Tutaj studiowałem! Moja babcia mieszkała na Pogodnie, mój tata stąd pochodzi.  

 

Skoro studiowałeś, to musisz mieć jakieś wspomnienia z czasów studenckich.

Bajzel: Zacząłem od akademi rolniczej, bo myślałem, że nic nie będę musiał robić. Niestety kierunek mnie zajechał, była tam jakaś biochemia, agrometeorologia, tego typu rzeczy, więc poszedłem na socjologię, na której wiedziałem, że na pewno nie będę musiał nic robić. Przychodziłem na wydział, spotykałem chłopaków, z którymi szliśmy do parku zapalić co nie co i obserwować ludzi oczywiście z socjologicznego punktu widzenia jak uczyli nas na zajęciach:). To była dla mnie prawdziwa socjologia! Polecam gorąco:)

 

Budyń opowiadał, że „Sted” mu się przyśnił. Tym razem sny również odgrywały znaczącą rolę przy powstawaniu piosenek?

Bajzel: Mam ciekawe sny, Budyń tak samo, jednak teraz nie miały tak wyraźnego znaczenia przy tworzeniu materiału jak poprzednio chociaż cholerka wie. Teksty są Jacka, muzykę tworzymy razem. Wymyślam małe grooviki, których jakieś czterysta wysłałem Budyniowi, on wybiera jakieś motywy i pracujemy nad tym. Robimy piosenkę z tych groovików.

 

Jesteś na bieżąco z polską sceną muzyczną? Czego słuchasz prywatnie?

Bajzel: Oj, jestem totalnym ignorantem… Nie mam płyt, kaset, winyli. Słucham i oglądam przede wszystkim z YouTube’a.  Brakuje mi nowoczesnej i powalonej muzyki. Jak ktoś może, podeślijcie mi na Facebooku linki do czegoś takiego! Moją ulubioną wykonawczynią od lat jest "Solex". To dziewczyna z Holandii, która prowadziła sklep z winylami i zaczęła samplować ulubione fragmenty. Dobrała koleżanki do gry na perkusji i gitarze. Ostatnio nagrała płytę z Johnem Spencerem z Blues Explosion. Dla mnie to mistrzostwo świata, chociaż dziewczyna nie jest mega sławna i rozpoznawalna. Ostatnio wpadła na genialny pomysł – kupiła barkę i popłynęła nią po holenderskich kanałach, zbierając po drodze muzyków i nagrywając muzykę w drodze.

 

Kiedy wrócicie do Szczecina?

Bajzel: Chciałbym niedługo ze swoją płytą wpaść. Koncertujemy przede wszystkim jesienią, kiedy studenciaki wracają do akademików i miasto ożywa. Fajnie by było przyjechać jeszcze w tym roku. Jak zaprosicie, to przyjedziemy, nie? (śmiech)

Foto: 
Anna Głuszko-Smolik

Zobacz również