Komunikat o błędzie

Deprecated function: Function create_function() is deprecated w views_php_handler_field->pre_render() (linia 202 z /var/www/d7/sites/all/modules/views_php/plugins/views/views_php_handler_field.inc).

Feng Szuja – jak się do niej zabrać?

– Jak może podobać mi się piosenka, którą słyszę pierwszy raz? – to retorycznie pytanie, doskonale znane z filmu "Rejs", brzmiało mi złowrogo w uszach przed Feng Szują. Trudno jednym słowem (jak przedstawienie, koncert, recital) określić rzeczywistość, którą autorsko wykreował Olek Różanek. Jakie miłe zaskoczenie przeżyłem, gdy okazało się, iż prezentowane utwory, wcześniej zupełnie mi nieznane, nie podlegają ani trochę mamoniowej estetyce. Ale po kolei. Co było wyjątkowego? 

Przestrzeń
Mała sala z barem i kilkunastoma stolikami, przyozdobiona wizerunkami sław kabaretu, to miejsce zdecydowanie magiczne. Wszystko bowiem działo się na scenie Czarnego Kota Rudego (która w Szczecinie jest klasą samą w sobie), a ściślej rzecz biorąc, przy jednym ze stolików na widowni. Ów stolik, który od początku wyróżniał się kolorem nakrycia, stał się miejscem występu dla duetu wokalno-instrumentalnego Feng Szuja. Przeorientowanie przestrzeni było dość zaskakującym rozwiązaniem, nawet jak na kabaretowe otoczenie. Pomysł okazał się trafiony, zniknęła naturalna w teatrze fizyczna bariera między artystą a widzem. I nie zmienił mojej opinii fakt, iż jedyny na sali filar dość często zasłaniał niezbyt pokaźnej postury wokalistę (nie mylić z gitarzystą).
 
Klimat
Opisać się go nie da, trzeba doświadczyć samemu. Tworzyła go bowiem forma dialogu. A w nim niebagatelną rolę odegrało małe i niepozorne urządzenie przetwarzające dźwięk, z którym z świetnie improwizowaną nieporadnością bawił się wokalista. Robił to na tyle skutecznie, że owe ustrojstwo zasłużyło sobie na osobne brawa na koniec. Wykonawcy stwarzali z publicznością jakby uzupełniającą się spójną całość – o czym świadczyły ożywione rozmowy z widownią, a nieśmiałe, choć całkiem udane próby wspólnego śpiewu, były tego efektem. Pozwalało to wszystko na zgrabne połączenie tematów lekkich i zabawnych, z tymi dającymi więcej do myślenia, czasami nawet wywołującymi lekki dreszcz i ścisk gardła.
 
Treść
Ten, kto dobierał tematykę piosenek wpadł na ciekawy i bardzo odważny pomysł. Motywem przewijającym się w utworach było 7 grzechów głównych. Uderzając w takie podniosłe tony, zawsze istnieje zagrożenie przechyłu albo w tani patos, albo prześmiewczą ironię. Tutaj absolutnie nic takiego się nie stało, tym bardziej więc należy docenić lekkość i łatwość poruszania się w sprawach tak niebanalnych. Przykładem niech będzie odwołanie do rzeźnika z Niebuszewa, będącego ilustracją grzechu – a jakże by inaczej – nieumiarkowania w jedzeniu i piciu! Osobiście czułem jakby ten utwór był także requiem dla dzieci, które stały się jego ofiarami.
 
Temat muzyczny wieczoru, "Życie wisi mi na wniosku", związany wprost z grzechem lenistwa, był nawiązaniem, nie wiedzieć czemu, do naszej "drogiej" klasy urzędniczej. Zarówno całość piosenki, jak i przedstawienia, osnuła zasadnicza egzystencjalna refleksja: "Po co mówię to pani? Pani uszy mają grube ściany...".
 
Całość
Nietypowa aranżacja przestrzeni scenicznej i naturalny, nienarzucający się kontakt z widzami były kluczem do sukcesu oraz wyjątkowości wydarzenia. Odnosząc się do starego przysłowia o rzece – nie da się dwa razy wysłuchać takiego samego koncertu. W przypadku Feng Szuji, koncert zagrany przy innej widowni i w innym miejscu z pewnością byłby diametralnie inny.
 
Trudno oceniać zdarzenie muzyczne dysponując zaledwie drugim stopniem umuzykalnienia (pierwszym odznacza się ten, kto potrafi stwierdzić fakt "iż grają"). Mam jednak przeczucie, że w tej sali i w tym mieście, które skąd skądinąd uwielbiam, uczestniczyłem w czymś absolutnie wyjątkowym. I dysponując swoimi ograniczonymi kompetencjami muzycznymi mogę stwierdzić z pełnym przekonaniem – podobało mi się. Bardzo!
 
A żeby dodać jakiś minus, to pozwolę sobie na prywatę pod adresem Olka Różanka – szkoda, że Chorzy nie są już Na Odrę. Bo jako nasz wysokogatunkowy towar eksportowy, mogliby dalej tym określeniem podkreślać swoje szczytne pochodzenie.
Foto: 
mat. promocyjne

Zobacz również