W dźwiękach ska, rock steady i reggae tonął w odmętach nocy mający się ku końcowi czwartek. Free Blues Club tym razem gościł Los Grandes Rudeboys, za którymi kryją się nie tylko Panowie.
![](https://www.szczecinglowny.org/sites/sg.gitsystem.it/files/styles/art_img_605x300/public/los_grandes_2.png)
Prosto do serc reggae muzyka
Takie słowa można było usłyszeć na początku w „Intro” grupy Los Grandes Rudeboys. Tak, tak, jamajskie klimaty królowały w ten wieczór na Powstańców Wielkopolskich. Z wielkiej sympatii do tego nurtu muzycznego postanowiłam się wybrać na koncert formacji z Wielkopolski (widzicie tą zbieżność nazwy ulicy z pochodzeniem zespołu?). Mogę jeszcze dodać, że pierwszy raz miałam okazję ich posłuchać, pobujać się w ich rytmach i pierwszy raz Moi Drodzy zachęcam – chodźcie na Los Grandes Rudeboys, albowiem nie zawiedziecie się!
Babilon
Po „Intro” nadszedł czas na „Babilon”, w którym „na pierwszy ogień” poszły klawisze, potem dołączyły pozostałe instrumenty. Uwzględnienie symboliki zepsucia i złych zasad jaką reprezentuje znane nam z Biblii miasto-państwo jest czymś ważnym w ideologii Rasta, tak przecież bliskiej muzyce reggae, że nienormalnym by było, gdyby taki kawałek na występie się nie pojawił.
W stronę światła
„Chodźmy w stronę światła” to opowieść o tym, że życiowa droga łatwą nie jest. Żywe tempo grania przy tym numerze i tekst pełen otuchy sprawiają, że nie jest to utwór pełen bólu i niezadowolenia z codzienności.
Dużo mogłabym jeszcze napisać o Los Grandes Rudeboys, nie chcę jednak ujawniać wszystkich szczegółów koncertowych, bo to by całkowicie zabiło aurę ciekawości u osób, które chciałyby kiedyś zobaczyć band w akcji. Ujawnię jedynie, że zagrano między innymi: „Zwolnij”, „Dwa razy mocniej”, „Strach”, „Wiosnę” , „Idzie noc” oraz nowy repertuar (przykład można obejrzeć tutaj).
Dzięki
Zatem, z całego serca pragnę podziękować, zaczynając od lewej jak grupa się prezentowała: klawiszom (R. Stopa), puzonowi (D. Czub), trąbce (Ł. Najdek), dwóm gitarom i wokalom (T. Cebula i J. Bielawny), basowi (A. Gruch) oraz szalenie ekspresyjnej perkusji (K. Bobkowski)!
Oj, oj, Los Grandes Rudeboys, jakże przyjemnie było wracać w ciemnościach Szczecina i nucić pod nosem „Idzie noc, wiem to na pewno [...]”. Naprawdę, miły to był koniec czwartku.
Foto:
Marta Siłakowska